sobota, 30 czerwca 2007

Między Rotterdamem a Amsterdamem

Naturalnie w deszczowy dzień!

1.
Coś mi się wydaje, że nasz narodowy ser zawdzięcza swą nazwę
normandzkiej wiosce Camembert, w której dawno dawno temu został
znaleziony przepis na jego wyrób.
Wczoraj za to spałem w gminie Gouda...
Czy to tutaj narodził się słynny niderlandzki ser?

2.
Tutaj, w Niderlandach, rowerzysta nie jest intruzem. To zupełnie inna
rzecz, jazda na rowerze tutaj niż we Francji... Ścieżki rowerowe, a nie
pobocza, uśmiechy, pozdrowienia... i nawet kosze na śmieci dla
rowerzystów, z których można skorzystać nie schodząc z roweru!

3.
Parę dni temu przejeżdżałem przez małe miasteczko Sangatte...
Traumatyczne przeżycia z czasu obozu uchodźców są silne u jego
mieszkańców. W Calais kolumny z sylwetkami dalej gdzieś błądzą... Co
robi ONZ i Unia Europejska? Nie mogłem powstrzymać się od myśli, co
dzieje się na wybrzeżu hiszpańskim... W Sangatte też widziałem billboard
reklamujący konkurencyjne ceny jakiegoś supermarketu umieszczony przy:
bulwarze Wolności!!!

4.
Zrobiłem sobie zdjęcie na skalistym brzegu Cap Blan Nez, u stóp którego
wołałem Ziemia! pewnego lipcowego dnia 84 roku po przepłynięciu wpław La
Manche...
Łezka kręci się w oku!!!

5.
W celu wykorzystania licznych niełaskawości Pani Pogody, kupiłem sobie
biografię Vaubana, na którego realizacje natykałem się wiele razy od
czasu mojego wyjazdu z Bretanii.

6.
Nie wiem, jaka byłaby reakcja mojego profesora od angielskiego i moich
kolegów z kursu w Jarze, gdyby usłyszeli, jak ośmielam się mówić w
języku Wyspiarzy !!! Ostatecznie jakoś mi się to udaje, nawet jeśli od
czasu do czasu słowa z języka polskiego przyplątują się tam, gdzie nikt
ich nie prosił...
Oj, ciężkie, ciężkie jest życie poligloty!!!

7.
Z Belgii mógłbym Wam wysłać: komiks z Tintinem, porcję frytek, obrazek
Delucka, obraz Rubensa, kawałek kanału, gotowe danie, sukces J. Brela,
historię kraju, żółtą koszulkę Mercka...
Wybór był tak trudny, że Was po prostu pozdrowię:
Au revoir (po francusku), do widzenia (po polsku), tot ziens (po
flamandzku), arivederchi (po włosku) i oczywiście po niderlandzku: alpen
aan den rijn!!!

Brak komentarzy: