ATLANTIQUE BALTIQUE 5°
Moja galeria portretów rozrasta się: rybak, oberżystka, benedyktyn, surfer, żandarm (ale nie z Saint-Tropez), złodziej... nie nie, pan z wypożyczalni rowerów, dróżniczka, mieszkanka Jury, dawny literat (listonosz), obecnie pasterz kóz, 2 starzy przyjaciele maratończycy (nadal przyjaciele, ale mniej maratończycy)...
PENN AR BED oznacza w języku bretońskim koniec (lub głowę) ziemi. To tym słowem zainspirowali się ustawodawcy, którzy nazwali ten departament FINISTERE, czyli "tam, gdzie kończy się ziemia".
W czwartek wieczorem, 29 marca, kiedy osiągnąłem najdalej oddalony od Poznania punkt na mojej trasie, pozwoliłem sobie na mały "rejs" po Mer d'Iroise w Ouessant.
Brest na zachodzie... "inny" mały poranek.
Ociekające chodniki bezsennej dzielnicy
Niepokojące sylwetki metalicznych ptaków, z mechanicznymi akcentami
Dziwne pomieszanie dziobów okrętowych i lin na nadbrzeżach zasnutych bladą mgłą
Odgadywana obecność, fastrygowana
Dialogi wymieniane szeptem między ludźmi i maszynami
Równowaga podtrzymywana przez marynarzy, bardziej ziemskich,
Nigdzie indziej taka, bez ojczyzny
Długie sito gęstej mgły
Zwiastowana przez mewy, hostessy z niebios,
Pojawia się Ouessant, urodzona przez fale
Jej rozdarte kontury są jak historia jej Ludzi, kochanków jej burz
Chłostany przez wichry, ląd się nie uskarża
Ugina się, ale się nie łamie, podobny do Kobiet stąd
O zgiętych kręgosłupach przez długie miesiące oczekiwania
Ich Mężczyźni ciężko pracują na szerokich wodach
Wrócą później... jeśli tak zechce ocean
Żony marynarzy mają za towarzystwo stado osłów
Doglądają kawałka ziemi, otoczonego kamiennym murem
Potem, kiedy słońce idzie na drugi koniec wyspy,
zamykają niebieskie okiennice swoich skromnych domostw
Zaklinając latarnię, by miała otwarte oczy na bezbożnika, który pozbawia je ich
ukochanych mężów
Ten wiersz powstał podczas mojej pierwszej podróży na tą wyspę.